14 stycznia 2017

my i czarna góra resort 2017

Zanim wyruszyli na białe trasy, dali się sfotografować. Potem byli dla mnie zbyt szybcy...
Każdy z naszych narciarzy cieszył się z czego innego:  że jest śnieg, niewielu ludzi, brak kolejek do wyciągów, Luxtorpeda, że można
zmieniać trasę, jeżdżąc przez las, że na końcu ukryta jest "Proca". A ja cieszę się, że mimo upadków i siniaków wszyscy cało wrócili do domów. Trzy dni minęły, nie wiadomo kiedy. Na stoku  spędziliśmy łącznie około 15 godzin. Całkiem dobry wynik. Potem wracaliśmy do Ośrodka Turystycznego Bolko. Domowy obiad przywracał wszystkim siły. I można już było grać w "5 sekund", w "Tajniaków", "Munchkina", a nawet w szachy. Ta ostatnia gra okazała się tak wciągająca, że Bartek i Kacper grali nawet w autobusie w drodze powrotnej do domu.  Podsumowanie? Rozprostowaliśmy kości, odpoczęliśmy od szkolnych ławek, nie zaniedbując przy tym umysłów:)
   
                                                                                                                                                                                                               
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz